Po pomoc do ślusarza
To był zwariowany dzień. Jak zwykle za późno wybiegłam do pracy, o złapaniu autobusu nie było już mowy. Na parkingu pod domem zobaczyłam sąsiada, ucieszyłam się, że mnie podwiezie pod biuro. Niestety, okazało się, że przepadły gdzieś jego kluczyki. Spytał tylko, czy znam kogoś, dla kogo otwieranie samochodów nie jest zagadką. Owszem, znam namiary na świetne Pogotowie ślusarskie Poznań, gdzie pracują naprawdę dobrzy fachowcy i nie liczą sobie nie wiadomo ile. Byłam tak zawiedziona, że nie może od razu mnie podwieźć, że zanim podałam mu numer telefonu nagadałam mu zdrowo. I uciekł mi jeszcze tramwaj.
W pracy nie było więc za ciekawie, spóźniona ponad godzinę nie mogłam wyrobić się z tabelami i musiałam zostać po godzinach. Wracając autobusem, marzyłam o chwili, gdy w ciepłym mieszkanku wyciągnę się na kanapie z książką i gorącą herbatką z malinami.
Wreszcie wysiadłam na przystanku. Po drodze jeszcze wpadłam do sklepu po coś na kolację i zmęczona weszłam po schodach na górę. A gdzie klucze? Miałam je rano czy nie? Wtedy uświadomiłam sobie, że w pośpiechu zatrzasnęłam je w domu. Teraz ja musiałam wzywać Pogotowie zamkowe Poznań. Oczywiście, gdy przyjechał już ślusarz, z góry musiał akurat wtedy schodzić sąsiad, którego rano tak pouczałam.